Uwielbiam mroźny, północny klimat i chyba dlatego wyprawa do Danii, najmniejszego z nordyckich krajów, była jedną z moich najprzyjemniejszych, a bieg wzdłuż plaży, najlepszym ze wszystkich!
Do Kopenhagi, wybrałyśmy się z koleżanką w pewien pochmurny, listopadowy weekend. Oczywiście już na drugi dzień po przylocie i na kilka godzin po powrocie z nocnych penetracji miasta, postanowiłyśmy pobiegać! Tak, wiem, to niepoważne, ale zapewniam, to był naprawdę dobry pomysł :)!
Jako, że nasz nocleg, był zlokalizowany blisko kompleksu plażowego Amager Strandpark, we wschodniej części Kopenhagi (niedaleko lotniska), tam też postanowiłyśmy wystartować.
Zaczęłyśmy w okolicach stacji metra Amager Strand – z centrum dojedziecie tu linią M2(5 przystanków ze stacji Norreport).
Nie wyznaczyłyśmy sobie konkretnego punktu docelowego, ale finalnie udało nam się dobiec do oceanarium Den Blå Planet. Cała linia brzegowa, wraz ze sztuczną wyspą, która wchodzi w skład tego kompleksu wynosi 4,6 km, więc biegnąc do końca i z powrotem, można zrobić jakieś 10 km 🙂 Co ciekawe, to właśnie w tym miejscu organizowana jest dyscyplina pływacka kopenhaskiego IRONMENA.

Oczywiście polecam nie trzymać się prostej, wyznaczonej ścieżki biegowo-rowerowej, a zbaczać z niej w głąb morza za każdym razem kiedy to możliwe! Plaża jest bogata w urocze drewniane pomosty i falochrony. Najlepszy jest drewniany ślimak (z duńskiego sneglen), który, jak się domyślam, w lecie służy do błogiego wypoczynku!



Ciekawostka: Kopenhaga jest położona nad cieśniną Sund, która uważana jest za granicę naszego Bałtyku i łączy go z cieśniną Kattegat oraz Morzem Północnym. Jeden brzeg cieśniny Sund przylega do Danii, a drugi do Szwecji, dlatego przy dobrej widoczności możemy dostrzec na horyzoncie szweckie Malmö!
W Kopenhadze panuje klimat morski i mimo, że zimy są tu uważane za łagodne, nastawcie się na przeszywający, mroźny wiatr, który po pierwsze będzie próbował urwać Wam głowę, a po drugie będzie chciał wedrzeć się w każdą szczelinę Waszego ubrania!
Cała trasa tutaj:
Co zobaczyć w Kopenhadze?
Oprócz centrum, do którego z pewnością się udacie, polecam odwiedzić również Christianię (Wolne Miasto Christiania) – hipisowską dzielnicę Kopenhagi. Miejsce to w 1971 roku stworzyli squattersi, którzy zaczęli osiedlać się na terytorium opuszczonych po wojnie koszar. Z czasem otrzymali od miasta status niezależnej społeczności i tak zorganizowali własną, alternatywną przestrzeń miejską, której głównymi wartościami są szacunek, równość i dobro wspólne. Obecnie, główną ulicą Christianii jest tzw. Ulica dealerów (z ang. Pusher Street) i jeśli ktoś lubi, to można tu dostać całkiem smaczne wypieki 😉 !


Aha! Żeby nie przyszło Wam do głowy biegać po Christianii, ponieważ, jako niezależna mikrospołeczność, dzielnica ta ma również swoje własne zasady! Zabrania się tu m.in. kręcenia filmów, czy robienia zdjęć miejscowym. Obowiązuje też zasada “no running”, która zakazuje biegania, gdyż wywołuje ono niepokój wśród mieszkańców i kojarzy się ze złodziejami, czy z interwencją policji.
Nie możecie również nie odwiedzić grobu mistrza Hansa Christiana Andersena – duńskiego pisarza, którego baśnie czytano Wam w dzieciństwie! To dobra okazja, aby oddać hołd i wdzięczność za Brzydkie kaczątko, Calineczkę, czy Księżniczkę na ziarnku grochu :D!
Z atrakcji ‘nocnych’ polecam bluesowy bar Mojo oraz jazzowy klub La Fontaine, w którym, jak się dowiedziałam od znajomych, można często spotkać również wielu polskich muzyków tego gatunku! W obu lokalach można posłuchać muzyki na żywo.
Kopenhaga jest generalnie bardzo drogim miastem, również dla samych Duńczyków, dlatego radzę dobrze zaplanować budżet, zanim się tu wybierzecie.
Poniżej podsyłam jeszcze linki do organizowanych w tym roku imprez biegowych w Kopenhadze:
- 13. maja – Telenor Copenhagen Marathon!
- 18. września Copenhagen Half Marathon – jego trasa uważana jest za jedną z najszybszych na świecie!
- 19. kwietnia IRONMAN Copenhagen